W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Metallica w Chorzowie
dodane 03.06.2008 00:00:00 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 2393
<style type="text/css">

</style>


<p align="center"></p>

<p align="justify">Chcieliśmy napisać jakąś recenzję, co ma ręcę i nogi, ale polegliśmy. <strong>SIĘ DZIAŁO SIĘ!</strong></p>
<p align="justify">Dlatego oddajemy pałeczkę Wam, Fanom! Nadsyłajcie do nas swoje recenzje koncertu, będziemy je tu umieszczać. Na zachętę: wrażenia <span class="styl1"><strong>Reva</strong>:</span></p>
<p align="center"></p>

<p align="justify">Wszystko zaczęło się od tego że tłum pod sceną wziął mnie na ręce, następnie wyrzucił do góry, a ja biedny spadłem na ziemię i... się obudziłem. Ten dzień miał być piękny, ale najpierw trzeba było zrobić trochę brzydkich rzeczy typu wsiąść w autobus pełen denerwujących ludzi, po czym przesiąść się w tramwaj pełen denerwujących ludzi, a na końcu wysiąść pod tesco (pełnym denerwujących ludzi) umieszczonym w znienawidzonej przeze mnie dzielnicy Krakowa. Ale cóż, z definicji ludzie z overkilla mają napierdolone we łbie. Oczywiście przybyłem pierwszy i czekałem umilając sobie życie papierosami. Potem dołączyła do mnie Bata i (wiem, że to niesamowicie pasjonujące!) poszliśmy kupić w Tesco wodę, 2 snickersy oraz serek Danio (waniliowy o ile dobrze pamiętam). Przy kasie dorwał nas VMP z siostrą ( pozdrawiam, taka fajna dziewczyna a tak jej w życiu nie wyszło). Stojąc plecami do dość dużego napisu "Apteka" pytał się nas gdzie jakąś może znaleźć. Ale po chuj overkill przed koncertem Mety spotyka się w Tesco, zapytacie? Otóż czekaliśmy sobie tam na Jarkiego, jego przyszłą małżonkę (to już następna kobieta którą spotyka nieszczęście) oraz ekipę ze STRÓŻ. Jarki przyjechał po nas ok. 9 : 30, uśmiechnął się do nas pięknie, zaparkował i... samochód nam się zjebał. Jak się okazał to był dopiero początek misternego planu Jarkiego.</p>
<p align="justify">Po licznych zawirowaniach, telefonach, niewybrednych żartach postanowiliśmy iść na pociąg, święcie przekonani, że na jeden się już spóźniliśmy. I tu znowu ujawnił się plan Jarkiego.Gdy weszliśmy na dworzec okazało się że pociąg był opóźniony 15 min i właśnie wjeżdża na peron. Szybka akcja z kupnem 8 biletów, piękny sprint przed dworzec i jesteśmy w pociągu do Katowic. Staliśmy jak idioci w korytarzu przez jakąś, gdy tajemniczy plan znów zadziałał i otworzył przed nami pusty przedział, a jakże, na 8 osób. Siedzieliśmy wygodnie patrząc na ludzi/małpy stojących na korytarzu i wieszających się na klamce w celu otwarcia okna. Podróż minęła na niewybrednych żartach i rozważaniach na temat chujowości Testamentu (pozdro VMP ). I oto dotarliśmy do Katowic, gdzie wsiedliśmy w busa (dzięki PLANOWI!). Pan szofer kazał czekać aż bus się zapełni. Podeszła jakaś dwójka obcojęzyczna i zapytuje się po angielskiemu ile jest wolnych miejsc. Jako że ja studiuje amerykanistykę wyrwałem się od razu i pokazałem im 3 palce (jako że 3 wolne miejsca pozostały). </p>
<p align="center"></p>

<p align="justify">I wreszcie... CHORZÓW!!! Jako że Jarki ze swoim orszakiem miał nieco ślimacze tempo (rozdawał bardzo ładnie ulotki), to ja, Bata, Vmp wraz z jego siostrą wysunęliśmy się do przodu. I spotkaliśmy SZATANA! Dokładnie była to pani Ola Szatan, która pisała o naszej fladze w Dzienniku Zachodnim. Walnęli nam fotkę, Bata wyspowiadała się Szatanowi i poszliśmy dalej. Po paru minutach wreszcie zobaczyłem flagę. Zareagowałem za pewne tak jak większość tzn. "O KURWA!!!". Zanim się z kimkolwiek przywitałem usłyszałem nagle zza pleców krótkie acz dosadne "REV!" (pozdro Smartass). Tak to właśnie poznałem Irka i jego piękne dziary. Następnie poszedłem rozeznać się w terenie i wymienie tutaj kogo ujrzały me piękne oczy: Amator i Mr. Headbanger wpierdalający kiełbaski, Freshydło bez kiełbaski, Creep, któremu oddałem pod opiekę pewne 4 koszulki, Marmi , Romski, Rysiek aka Kerry King wraz z Kerrym Juniorem , Romski i więcej grzechów nie pamiętam. Poszedłem potem wraz z Rulonem zostawić u niego rzeczy (wielkie pozdrowienia i podziękowania dla przesympatycznej mamy Rulona). Potem wróciłem już ostatecznie pod bramę nr 7, po drodze kupując fajki Amatorowi, który mnie za to pokochał. Było już dobrze po 15. </p>
<p align="center"></p>
<p align="justify">Do moich uszu doszły wtedy cudne wieści. Otóż ochrona (z którą akcja z flagą była wcześniej ustalana; WIELKIE UKŁONY W STRONĘ CREEPA I SMARTASSA) rzekła nam że flagi nie wniesiemy bo jest łatwopalna. Liczne negocjacje nic nie dały. Po 17 flaga została zwinięta i dalej czekaliśmy na decyzję. I doczekaliśmy się J Szef ochrony (WIELKIE DZIĘKI) wyszedł po nas i dał nam 20 opasek na sektor pod sceną, żeby akcja z flagą przebiegła sprawnie i ładnie. Oczywiście pani ochroniarz która macała ludzi nie omieszkała wspomnieć, że flaga nie wchodzi (stał obok niej szef ochrony /. Gdy już weszliśmy na sektor czas zaczął płynąc zdecydowanie szybciej. </p>
<p align="center"></p>
<p align="justify">Planowanie kiedy to rozwinąć flagę przerwało wejście Mnemic. Stwierdziłem, już na długo przed koncertem, że nie warto ich słuchać, więc z dumą ( i ku radości kilku osób ) włożyłem sobie do uszu zatyczki. Wizualnie Duńczycy byli śmieszni bardzo, a ich basista swoim zachowaniem nieustannie przywoływał uśmiech na moją gębę. Poza tym byli pełni energii (klepali się po tyłkach, symulowali stosunek analny). Mimo że znakomita większość publiki ich olała, Mnemic był pod wrażeniem polskiej publiki. Po nich nadszedł czas na Machine Head.</p>
<p align="justify">Zrobiło się trochę gęściej w wave breakerze oraz w mojej głowie J. Bardzo chciałem ich zobaczyć, więc nawet wyjąłem zatyczki z uszu. Jednak, gdy podczas ustawiania sprzętu usłyszałem jak dźwiękowiec mówi do technicznych na scenie, że nie ma czasu na dobre nagłośnienie, to po prostu ręce mi opadły. Mimo, że przez większość koncertu słyszałem tylko napierdalające stopy, MH wypadło cholernie dobrze. Flynn był pod wrażeniem polskiej publiki, cały czas rzucał kubeczkami z jakimś drinkiem/piwem i mówił "<em>Na zdrofia Poland</em>". Bata ,stojąca dzielnie obok mnie, powiedziała, że są bardzo mili Na koniec dodam, że Halo wyjebało mnie z butów. </p>
<p align="center"></p>
<p align="justify">"<em>Jeszcze godzina!!!</em>" usłyszałem od Rulona po zejściu MH. Pod sceną zaczęło się robić coraz gęściej. Ludzie w mundurkach overkilla zaczęli to pokrzykiwać, to dreptać w miejscu. Niektórzy z nich nawet przestali spać na fladze Ja przez chwilę zatęskniłem za Jarkim, a potem obserwowałem ekipę techniczną Mety. Amator co raz się mnie pytał czy to nie leci "<strong><em>It’s a longway to the top...</em></strong>". Niewątpliwie na uwagę zasługuje, że podczas przygotowań poleciało "<strong><em>Symphony of destruction</em></strong>" . Aż wreszcie Amator usłyszał wałek AC DC. Cała ekipa overkillowo – flagowa ryknęła i zaczęła śpiewać. Ludzie wokół patrzyli się na nas jak na idiotów.</p>
<p align="justify">Ja zacząłem sobie uświadamiać, że za chwilę po raz pierwszy w życiu usłyszę i zobaczę moją ukochaną kapelę. I nie powiem... gdy zabrzmiało <strong>Ecstasy of Gold </strong>miałem łzy w oczach. Intro wydawało się cholernie długie Gdy się skończyło, moim oczom ukazał się Lars, który wlazł na stołek i tradycyjnie napił się, plunął i rzucił kubkiem (kolejność dowolna), po czym szybko nabił <strong>CREEPING DEATH</strong>. Przez chwile straciłem orientację. "KURWA!! Oni istnieją " Zacząłem wodzić po scenie wzrokiem. James, Rob, Lars, Kirk, James, Lars, Rob z Jamesem, Kirk z Larsem... Piękna chwila, której nigdy nie zapomnę. Gdy się opanowałem i spojrzałem za siebie, okazało się, że rozłożyli już flagę. Cofnąłem się do niej i puściliśmy ją po sektorze. Jeszcze jeden wspaniały moment. Wreszcie mogłem skupić się tylko na koncercie. Solo Kirka i uwielbiane przeze mnie "dajowanie". Trochę dziwnie mi się zrobiło, jak usłyszałem, że znaczna część ludzi krzyczy "hej"... Ale cóż, krzyczeli. Następnie Lars zaczął nabijać stopą, a Rob dał krótki popis swoich umiejętności. Wtajemniczeni wiedzieli co nadchodzi :>... <strong>BELLZ!!!</strong> Wtedy dotarły do mnie dwie rzeczy. Pierwsze primo: Myślałem , że nie znam za dobrze tekstów... Jednak znam Drugie primo: Nadzwyczaj dobry wokal Heta. Szybko jednak postanowiłem zweryfikować, gdy dostanę livemetkę.</p>
<p align="justify"><em>"TAKE A LOOK TO THE SKY JUST BEFORE YOU DIE!"</em> Cuuuudo! Po tym numerze zaskoczenie! <em><strong>Ride The KURWA Lightning!</strong></em> Złapałem się za łeb I zacząłem wydzierac jak głupi. Uwielbiam ten numer. Zacząłem się nieco uważniej przyglądać Kirkowi. Wyglądał na zadowolonego, ale dalej był jakiś zmulony. Nie wiem co się z nim dzieje. Potem... <em><strong>HARVI!!! </strong></em>Uwielbiam walcowatość tego numeru i nie za bardzo się go spodziewałem, więc nadwyrężałem moje gardło jak tylko się da. Jedziemy dalej... Chwila oddechu, bo na scenie pojawia się gitara akustyczna, która zwiastuje <strong><em>Unforgiven</em></strong>. Ciekawy kawałek, ale Hetfieldowi na żywo nigdy dobrze nie wychodził (ten koncert nie był wyjątkiem). Po unforgiven nastąpiła chwila bardzo przeze mnie niechciana (pozdro VMP ), gdyż usłyszałem intro do <strong><em>AJFA</em></strong>. Ten kawałek, moim zdaniem, jest zbyt długi i męczący (chodź zagrany z taki wypierdolem, że mało na zawał nie zszedłem). Następny kawałek James dedykuje dla Mnemic i Machine Head podczas gdy Rob i Lars grają... JA PIERDOLE! <strong><em>Devil’s Dance</em></strong>. To wprawiło w osłupienie chyba wszystkich. Panowie świetnie ten numer wykonali, szczególny szacun dla Roba. Następnie James zapowiada Disposable... Numer genialny, ale o powinien być o połowę krótszy. Nie powinni go w całości grać na koncertach. </p>
<p align="justify">Dalej, <em><strong>Sanitarium,</strong></em> czyli pozostajemy przy MoPie. Przy spokojniejszej partii wreszcie mogłem trochę posłuchać Kirka. Lepiej z nim było, ale niech się weźmie kurwa do roboty I potem... Dalej ta sama płyta... Numer tytułowy... ROZPIERDOL!!!! Nigdy nie zapomnę odbijającego się po całym stadionie echa "<em>MASTEER!</em>". Z takiego hymnu przejście prosto w <strong><em>Whiplash</em></strong>!!! Ten kawałek to istna perełka, ale sceptycznie podchodzę do tego jak grają go teraz. Za starzy już chyba są Aczkolwiek miło zaskoczyli formą w tym kawałku. Gdyby się jeszcze nie rozjeżdżali to bym umarł ze szczęścia. Potem było coś na co (niestety) czekała większość ludzi na stadionie.<strong><em> NEM</em></strong>... Chciałem ten kawałek usłyszeć głównie ze względu na cudowną i genialnie prostą solówkę Heta, ale gdy spojrzałem na sektory i ujrzałem w cholere światełek... Eh.. W oczach znowu wilgotno J Niedobrze troszkę się stało bo po NEM napięcie nieco opadło. Ale nie u mnie :> bo zaczęło się <strong><em>Sad But True</em></strong>! Waaaaleeeec! Tylko tyle mam do powiedzenia :> Po tym światła gasną i zaczyna się intro do <strong><em>ONE!</em></strong> I wreszcie dawka ogłuszającej pirotechniki. Aż się biedni ochroniarze cofnęli James zaczął ten kawałek od pięknej pomyłki Nieco się chyba wkurwił na siebie za to. Czekałem z niecierpliwością na dwa momenty. Na wejście podwójnej stopy Larsa i na solo Kirka. Mr. Urlich oczywiście się pojebał, ale nie aż tak bardzo jak się spodziewałem.</p>
<p align="justify">Co do Kirka to nie bardzo go słyszałem, bo już wtedy Rob i Lars byli ustawieni najgłośniej (pozdro kurwa panowie dźwiękowcy). Po One dotarły do mnie znane i uwielbiane przeze mnie dźwięki <em><strong>Sandmana </strong></em>J Przegenialny numer i bardzo dobre wykonanie, czegóż chcieć więcej? Po nim zespół pożegnał się i zszedł ze sceny. I znowuż, wtajemniczeni wiedzieli, że to jeszcze nie koniec. James wrócił ze swoją białą V-ką i zaserwował nam zestaw <em><strong>Last Caress + So What</strong></em>. Nie będę komentował śpiewu publiki w So What, bo mi wtedy opadł biust, ten którego nie mam... Zastanawia mnie tylko, czemu Het nie śpiewał "You boring little cunt/fuck"? Jak się chce zmienić w dżentelmena to trzeba mu przypomnieć, że podczas Whiplasha rzucil matherfuckerem Po tych coverach nastąpiła oczywista oczywistość, czyli... <em><strong>Seek And Destroy</strong></em>, na którym do końca zajechałem sobie gardło. I wtedy koncert się kurwa skończył L Nie mogłem w to uwierzyć. Najszybsze dwie godziny mojego życia. </p>
<p align="justify">Teraz należy wspomnieć o paru rzeczach: <br />
- serdecznie nienawidzę ludzi, którzy złapali kostki bądź pałeczki <br />
- pozostał pewien niedosyt, bo nie dało się nie odczuć, że Het znowu wali te same gadki... na odrobinę spontaniczności w tej kwestii mógłby sobie pozwolić <br />
- polscy fani niech się uczą angielskiego i tekstów ( w podanej kolejności!!!) <br />
<strong>- OVERKILL JEST ZAJEBISTY, OVERKILLA NIC NIE RUSZY </strong></p>
<p align="justify">Najlepszym podsumowaniem tego koncertu są słowa wypowiedziane bezpośrednio po tym wydarzeniu, przez mędrca zwanego w niektórych kręgach Amatorem.... <br />
<strong>"I TAK TO SIĘ KURWA ROBI!!!!"</strong> <br />
</p>
<p align="justify">PS Przepraszam za wszelkie braki i niedociągnięcia, ale ciężko mi to wszystko było ubrać w słowa.</p>



<p align="center" class="styl1"><strong>RELACJA Lilith Rose (Agata Barczewska):</strong></p>
<p align="justify">Chorzów zagrzmiał! <br />
W ten dzień wszystko wydawało się sprzyjać mającemu się odbyć koncertowi. Już od rana powitani słońcem, odbyliśmy długa trasę, aby zjawić się w Chorzowie. Będąc już w Katowicach nie mogliśmy nie dostrzec coraz większego zagęszczenia koncertowych ludzi.</p>
<p align="justify"><br />
Gdy o 9.30 dotarliśmy na miejsce, samochód zaparkowaliśmy pod hipermarketem Carrefour (który o dziwo przygotowany był świetnie na przyjęcie metallicowych fanów). Chorzów tego dnia zamienił się w świątynię metalu. Idąc przez park w kierunku stadionu słychać było krzyki podnieconego tłumu. Pod brama nr. 1 dzielnie wyczekiwała duża grupa fanów. Po wielu godzinach wyczekiwania o godz. 14.45 zaczęto wykrzykiwać "Kurwa mać, ile mam stać!" Niesamowitym zaskoczeniem było to, iż równo o godz. 15.00 zaczęto nas wpuszczać i że o 15.20 już byłam na stadionie. Jedyne przedkoncertowe minusy? Chory pomysł z butelkami bez korków oraz dzikie jaja z wpuszczaniem pod scenę</p>
<p align="justify"> Koncert zaczął się punktualnie o 18.00 więc mieliśmy 2,5 godziny męczenia się upałem na stadionie. Na początku na scenę wyszedł Mnemic. Moje subiektywne odczucia? Oprócz niezłego headbangingu i rozwalającej perkusji ten zespół u mnie ma dużego minusa. Chyba nie tylko u mnie bo niektórzy hardcore’owcy siedzieli bądź leżeli podczas koncertu. Jakieś mało rozszyfrowane wrzaski wokalisty nie były dobrym pomysłem.</p>
<p align="justify">Półgodzinna przerwa i o 19.30 wyszedł Machine Head. Lekko nie mój styl ale spróbuje być obiektywna : słuchając ich wcześniejszych koncertów wiem że stać ich było na wiele więcej, może to wina kiepskiego nagłośnienia supportów. Na plus zdecydowanie pisze się dobry kontakt z publicznością np. wódka rzucana w publikę i okrzyk na zdrowie! xD, już przy nich można się było zacząć ostro bawić.</p>
<p align="justify">Coraz większe ożywienie i ścisk dzikiego tłumu świadczył o tym, że już niedługo spełni się marzenie stojących tam ludzi. Metallica niemal była odczuwalna w powietrzu. Znajome dźwięki Extasy of Gold wybrzmiały na stadionie, wzbudzając krzyki wśród fanów. Już niedługo masterzy mieli zmiażdżyć nas swoją muzyką. Nagle ujrzeliśmy żółte światło, ostry dźwięk perkusji i gitar przeciął powietrze, tak tak, to Creeping death! Zaczęło się pogo, piekło jakiego nie mogliśmy przewidzieć, mimo łokci na mej twarzy uważam, że to najlepsze rozpoczęcie jakie mogło się tylko nam wyśnić :D Pół lewej strony płyty zaliczyła glebę, ale kto by się tym przejmował :D James wykrzyczał cudowne "Metallica is with You!!" Wybrzmiało "For Whom The Bell Tolls" I wszystkie ręce uniosły się ku górze, klasa sama w sobie. Tekst: "Minęły 4 lata, czy to dużo?? To wiele za dużo James! Dobrze was znów widzieć" Kolejnym kawałkiem był utwór, którego nikt się nie spodziewał – Ride The Lightening. Ten kawałek wyszedł po prostu lepiej od oryginału, ciarki przechodziły po ciele, a głos Jamesa był w jak najlepszej formie, gdy padały słowa "Flash before my eyes, now it's time to die" ktoś krzyknął do mnie: mogę umierać! Odwrzasnęłam ze łzami w oczach: ja ku*wa też!!!!!;]</p>
<p align="justify">James zapowiedział kolejny kawałek, którym okazał się Harvester of Sorrow, tłum zaczął wykrzykiwać potężne "HEY!" z pięściami w górze, w połowie piosenki przestali grać, rozległy się piski, James stał z uśmiechem na twarzy a Kirk ze skupieniem machał głową odliczając sekundy...i nagle: Harvester of Sorrow!!! I w pięknym stylu skończyli utwór. James wziął do ręki akustyka i już zaczął grać b liżej nieokreślone dźwięki, które zmaieniły się w.....Unforgiven! Ludzie zaczęli śpiewac cudowne "OOOoooooOOOOOooo", kto mógł się przytulał, kto mógł płakał albo śpiewał, każdy wyrażał to inaczej ale na pewno wszyscy czuli to samo. James odpowiedział ciche "Thank You, Thank You" Kolejny z koleji utwór, którego się nie spodziewałam – And Justice For All, klasa sama w sobie, wykonanie pierwsza klasa, później tradycyjne pytanie "Jesteście tam? Nic nie słyszę, czy to brzmi dobrze? Brzmi dobrze, wy brzmicie dobrze, bo Metallica tu jest moi przyjaciele"</p>
<p align="justify">I zaczęło się Devil’s Dance, znów pogo porwało mnie a ja krzyczałam ze szczęścia w niebogłosy :D James spytał się: Ilu starych fanów jest z nami?? Rozległy się krzyki, James: Bullshit, bullshit, wznosicie ręce do góry żeby nie wyglądać jak pały, kto widział Metallice wcześniej?? Witamy znowu, czyj jest to pierwszy show Metallici? Witamy nowych członków, oto jak my to robimy: Disposable Heros! Znów miazga, którą Metallica nas zaskoczyła. Po tym utworze nastąpiło wariatkowo, czyli Welcome Home (Sanitarium), znów zapalniczki, skupienie, refleksja. Po tym usłyszeliśmy szyderczy śmiech Jamesa i w błyskawicznym tempie wymiotło nas w Master of Puppets, niczym uderzenie. Pieści w górze i zdarte gardło wykrzykujące Master! Master! To jest to, dlaczego warto żyć. Później James krzyknał: "Obudźcie się tam, jesteście żywi??jesteście żywi? A to mój przyjaciel Lars Ulrich na perkusji! Whiplash!!!!!!!!!!" Cóż mogę dodać? Młyn? Zaskoczenie? Brak słów...Po tym utworze zespół na chwile znikł ze sceny, po czym James skwitował to słowami: jak dobrze, że jeszcze tu jesteście :D</p>
<p align="justify">Zaczął się utwór, którego nie mogło zabraknąć, Nothing Else Matters, zapalniczki, kolejne łzy, piski. Nie potrafię tego opisać, tłum się rozpłynął. Następnie kolejny utwór z Blacka, czyli Sad but true. Każdy naśladując Jamesa zawył ze złością :trueeeeeee! Pod koniec, zgasły światła, stadion zalał się w ciemności, nikt nie wiedział co się dzieje, a naglee: oślepił nas olbrzymi blask i uszy zagłuszył huk. To efekty pirotechniczne, jakich nie widziałam nigdy w życiu. Wybuchy niczym na prawdziwej wojnie, w pewnej chwili w górę wystrzeliły czerwone petardy i każdy krzyknał : ooo!! Po tym długa seria wystrzałów i spośród dymu usłyszeliśmy początek One, a scena zapaliła się niebieskim światłem. Pirotechnicy spisali się na medal.</p>
<p align="justify">Nadeszła kolej na Enter Sandmana. Najbardziej rozpoznawalny i nagradzany motyw. Każdy wrzeszczał: Exit Light! Enter Night! Nagle się zatrzymali I James powiedział słynne: Oooo Yeahh????? (YEEEE!!!) Ohh noo, Ooo yeahh???? (YEEE!) yeahh????( YEEE!! )a na koniec weszli z powerem w powalające outro Sandmana. James krzyknał : Thank you, thank you, thank you! Dobrej nocy, mam nadzieje że jesteście cali, Do widzenia od Metallici! Odwrzasneliśmy: Niee!!!! Metallica!!! Długim wołaniem wywołaliśmy ich spowrotem J James odrzekł: jeszcze tu jesteście, i ja wciąż tu jestem, całe 4 lata, chcecie jeszcze? I usłyszeliśmy, I’ve got something to sayy!!! czyli Last Cares! Tego nikt się nie spodziewał:D Czerpaliśmy z tych ostatnich chwil ile tylko mogliśmy. Póżniej James podniósł palec do góry by uciszyć tłum i powiedział: So what! Nastepnie zdjął gitarę, usmiechnał się i powiedział :Thank you, good night!! Noo!! Thank you , good night!! Noo!!Thank you, good night!Dzięki, czy mogę? Określiliśmy, ile nowych przyjaciół mamy, więc starzy przyjaciele, pokażcie o czym jest ta piosenka. Słyszeliście o albumie Kill’em all?? So Kill’em all! Śpiewajcie głośno, Seek and destroy! (...) scanning the scene in the POLAND tonight!! :D Na koniec powiedzieli: Thank you, thank you! Kochamy was Poland!( po polsku ) :P Kopiecie tyłki, dzięki (już po amgielsku) :P Krzyki tłumu, rzucanie kostkami, pałeczkami, śpiewy sto lat. Dostali flagę, stanęli razem i James: dzięki przyjaciele z Polski! Kirk: po prostu rządzicie!! Rob krzyknał do widzenia, aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! A Lars mówił, że zobaczymy ich bardzo szybko, ponieważ przyjadą do nas promować nowy album. Niesamowite! Tyle że Lars kocha dużo mówić :P</p>
<p align="justify"> Co mogę dodac na koniec, chciałam opisać i zapamiętac jak najwięcej, dla was!! Lecz nie da sie tego opisać...Nigdy tego nie zapomnę, nie mogłam usnąć, to na tyle... </p>







Relacja by Jurand

27 maja, godzina 4:30: Po 3,5 h snu (z podniecenia nie zasnąłbym) wstaje i zaczynam się szykować na Metę. O 6.25 wyruszam pociągiem. Metalliheadów na razie niewielu, można sie spokojnie "rozjebać" w przedziale i pospać jeszcze troszkę, lub pogadać.

O godzinie 9 jestem na miejscu, potem tramwaj 11 i na stadion, ku wejściu 7. Na razie niewiele luda, ale to się szybko zmienia. Alechemy trzyma razem ze swoim znajomym dobrą miejscówkę, tuż przy bramach. Koło 10-11 wszyscy już się tłoczą wokół bramy, koło 13 już jest niezły młyn. (Z tego miejsca chciałbym podziękować nastolatce o ładnych oczach i usmiechu, aparacie na zębach, i niezłym tyłku, że stała przede mną i mi umilała czas swoimi krągłościami %-) ). Wpuszczać mają koło 15, jednak jest już trochę po, a my dalej stoimy. Rozśwścieczony tłum napiera na nas z przodu, a my staramy się cofnąć, żeby otworzyli te cholerne przejścia. W końcu ruszają. Jakoś przeciskam się przez bramkę, i po pobieżnej kontroli plecaka, ruszam ku płycie, a konkretniej po takie coś:
Dawało to wstęp na najbardziej oblegane miejsce - wydzielony sektor tuż pod sceną. I udało się! Wszyscy czterej zdobyliśmy opaski.

Po tym całym stresie trzeba było uzupełnić płyny i posilić się, bo przecież potem już nie będzie jak - trzeba będzie dobre miejsce trzymać. Chillout w cieniu na trawce wokół stadionu b. przypadł mi do gustu, tym bardziej, że bolała mnie trochę głowa od słońca.

Po sytym odpoczynku powrót na płytę. W sumie w samą porę, bo zaczął grać pierwszy support - Mnemic. Generalnie przypominali trochę gorsze wydanie In Flames, ale bardzo pozytywne wrażenie zrobił na mnie basista zespołu - bardzo charyzmatyczny, świetny kontakt z publiką. Mnemic zaprezentował krótki secik, koło 30 minut. Po nich Machine Head. Tuż przed ich koncertem zaczęliśmy się delikatnie "przedzierać" ku barierkom, ja z Gryzem dotarłem do 3-2 rzędu, nie wiem jak reszta :). Generalnie Machine Head mnie nie porwał, może dlatego, że specjalnie podszedłem do nich z rezerwą, żeby mieć siły na gwiazdę wieczoru, może też przez wkurwiającego mnie i Gryza kolunia z przodu, może jakoś po prostu chujowo ustawieni byli. Pobawiłem się przy Imperium, tak to od czasu do czasu jakis moshing.

Po Machine Head zaczęło się robić nieprzyjemnie - mega ścisk, smród spoconych ciał, etc. No, każdy chciał być jak najbliżej chłopaków ;). Spokojne wyczekiwanie stopniowo zamieniało się we wrzawę, każdy czuł, że to będzie coś wielkiego, że dzisiejsza noc będzie jeszcze długo w ich pamięci, jeśli nie na zawsze...

Zaczęło się...

Przy pierwszych dźwiękach Ecstasy of Gold, 65 tysięcy gardeł wydało gromkie yeah! Każda nuta wyśpiewana przez fanów, wielka jedność.. Czułem się jak w innym świecie, szczerze wzruszony, może jeszcze niedowierzający, że to wszystko się dzieje naprawdę, i bardzo, bardzo szczęśliwy. Po Ecstasy chłopaki się nie cackali - Szybki i bezkompromisowy Creeping Death postawił na nogi nawet najbardziej znużonych, a gniewnie wywrzeszczane Die! Die! dopełniło dzieła zniszczenia. Tu chciałbym zwrócić uwagę na stronę techniczną. Kolego, jeśli znasz współczesną Metę tylko z bootlegów, jakichś nagrań wideo, to w ogóle nie masz pojęcia jak oni brzmią! To jest po prostu miazga! Centrala Larsa stara Ci się wyrwać organy, bas Roba robi miazgę z bębenków, a ostre i tnące jak siekiera gitary Kirka i Jamesa robią siekę z mózgu, że aż miło! Naprawde, od strony technicznej był wypas! Wracając do koncertu, po morderczym Creepie Lars ładnie nabijał rytm stopą, któremu zaczął wtórować Rob popisując się solową grą na basie. To mogło oznaczać tylko jedno - For Whom the Bell Tolls! Nie ukrywam, że strasznie cenię ten kawałek, i mojej radości nei było końca. Zagrany perfekcyjnie, odśpiewany z całym stadionem, ładnie rozgrzał przed kolejnymi kawałkami. A tu zaraz niespodzianka - Ride the Lighning! W najśmielszych snach nie oczekiwałem, że zobaczę to mroczne dzieło na żywo! Tuż za nim koncertowa klasyka - Harvester of Sorrow. Zawsze olbrzymie wrażenie na mnie robi ta przerwa przed słowami "All have said their prayers..." Teraz nie było inaczej. Mocno, bez kompromisów. Zaraz po nim chwila wyciszenia - Unforgiven. Het oczywiście leciał na 2 gitary :). Pięknie zagrane, i jaki dumny się poczułem, oglądając się za siebie i obserwując tysiące maleńkich płomyczków... To jest publika! ;p
Ponieważ mój karli wzrost jest doscyc powaznym mankamentem, cofnąłem się z tej przedscenicznej duchoty w pogo, gdzie mogłem sobie poużywać do woli. A było na czym - Intro do ...And Justice for All skutecznie wszystkim uświadomiło, ze Jeźdźcy nie idą na łatwiznę i kompromisy. Zaraz po nim suprice - Devil's Dance. Choć Rob gra palcami, to utwór i tak świetnie się wybronił, a i okazało się, że mimo kontrowersyjności Load/Reload, i tak cały stadion zna słowa;p. Zaraz potem odlot - Disposable Heroes. No brak słów na ten kawałek, czad niesamowity. Potem przyszedł czas na zwolnienie tempa - Sanitarium. Zagrane perfekcyjnie, a stadion to chyba śpiewał głośniej od Jamesa ;p. I zaraz po Welcome Home wielkie dupnięcie - hymn Metalliki, Master of Puppets. Tak dobrego pogo to dawno nie widziałem, ba!, nigdy w tak dobrym nie brałem udziału! Hymn brzmiał naprawdę potężnie, A i jeszcze współpraca Het-publika była na najwyższym poziomie. Przy wolnym solu i harmonii aż się łezka w oku zakręciła, by szybko zniknąć zastąpiona przez gniewne skandowanie Master! Żadnego kompromisu. Po Masterze czegoś takiego się nie spodziewałem... Myślicie że zwolnili tempo? Nic z tego! Whiplash! No myślałem że urwe sobie łeb, do dziś mnie coś w szyji boli. Jeszcze w pogo miałem wypadek, bo się wyglebałem, ale pewien koleżka (dzięki Ci) uratował mi życie pomagając mi wstać ;p.
Po Whiplashu czas na troche romantyki... Nothing else matters. Co ciekawe, Kirk dostał rozstrojoną gitarę, ale się chłopak zorientował szybko i zmienił ;). Potem to już piekno samo. łzy się same cisnęły do oczu. Jednak chłopaki nie lubią melanholii raczej, bo po nothingu poleciało coś cięższego na rozruszanie. Sad But True. łuh, ten kawałek ma moc. Zaraz po nim multum efektów pirotechnicznych - napierdalało że uszy bolały! Taak, wstęp do One. Naprawdę, piękne widowisko z tego intra potrafią zrobić chłopaki :). Poczciwy James się troche w intrze pomylił, ale wywołało to tylko przyjazny uśmiech. Cięższa część One pokazała pazury - 2 stopy Larsa czułem na klacie baardzo wyraźnie. Standardowo, przy słowie Landmine pół sceny wybuchło :D. po One coś "z przytupem" - a jak, Enter Sandman. Nie widziałem osoby, która by nie skakała przy tym kawałku. To jest właśnie rock'n'roll! I jeszcze to "Oh Yeah?!" Uch, pięknie. Zaraz po standardowe króciótkie pożegnanie, by powrocić za chwilę. Ja zmieniłem wtedy pozycję, poszedłem bardziej na lewe skrzydło - nie będę ukrywał, że chciałem upolować jakąś kosteczkę ;p. Zaraz potem ponowne pojawienie się zespołu. James :"Are you want more?!", "yeah!", "good, 'cause I've Got somth to say!.." Piekny bis! zaraz po Last Caress So What! To była jazda! jeszcze wydaje mi się, że złapałem wtedy z Robem kontakt wzrokowy.. No czad!
Zaraz po So What, James powiedział naprawdę bardzo miłe słowa: "Who cares about You Poland? Metallica cares!" I zapowiedź ostatniego kawałka... Kill'em all! To moze byc tylko jedno! Seek And destroy! taaaak! Jazda nie z tej ziemi, kto może ustać poguje... To było to!
niestety, więcej nie było bisów. Nie złapałem też żadnej kostki (a byłem blisko...). Obolały, głodny, z bólem głowy i zziębnięty, ale mega szczęśliwy wychodziłem z chorzowskiego stadionu. I trzymam Larsa za słowo! Za rok wrócą do swojej drugiej ojczyzny, nie wątpie! Yeah!




Relacja by Raju

Z gory przepraszam za bledy ortograficzne i brak znakow interpunkcyjnych.

Była godzina 5:30, gdy wstalem. To był ten dzien. Zaplanowalem, ze wstane 10 po szóstej, ale organizm przebudził się chyba sam-z wrażenia lub z podniecenia ;) Umylem się, zjadlem sniadanie, ubralem się i wraz z moim tatkiem pojechałem w miejsce umówionego spotkania. Była 6:50, a na miejscu byli prawie wszyscy (brakowalo 4 osob). Usiadlem kolo kolegi i włączyłem koncert z 17 maja. W tej milej atmosferze czas upłyną mi do pierwszego przystanku. Nawet nie wysiadałem z busa, nie byłem jeszcze zmeczony. [Tu było duzo tekstu, ale autor zdecydowal się ominąć nudna czesc :P]

Około godziny 16:30 wjechalismy do Chorzowa. Z dzwiekami Metalliki przy uchu (dziękujemy (Mońki-BMN) fanom, którzy pożyczyli nam plyte) i widokiem wielu osob zmierzających na koncert kręciliśmy się około 20 minut po Chorzowie, by w koncu znaleźć miejsce. Było to jakies 10-15 minut drogi od stadionu. Cala grupa (17 osob) udaliśmy niezwłocznie na Śląski i po drobnych perypetiach z gubieniem się i odnajdywaniem około 17:20 byliśmy przy bramie. Tam po kontroli weszliśmy po schodach (nasza piatka miala bilety na sektor) i ujrzeliśmy piekny widok. Stadion, scena, fani, wszyscy zafascynowani tym samym. Wraz z grupka zajęliśmy miejsca w czwartym rzedzie (sektor 36). W czasie oczekiwania troche rozmawialiśmy i zapoznawaliśmy się z osobami, które siedziały blisko nas.

Minelo jakies pół godziny, gdy pojawil się Mnemic. Nie interesowalo mnie to, wiec nadal rozmawiałem z kolega. "Dawaj fale"-zartowalismy i wstawaliśmy z siedzen. Nikt się nie rwal, ale co poradzic ;) Przeczekalismy Mnemic, pozniej w czasie Machine Head zrobilo się troche chlodno (nie wziąłem bluzy :/), ale jakos poszlo (nawet niezle brzmialo, nie powiem).

Kolo 20:40-20:50 cos się ruszylo. Patrzę, a tu... FALA! Jest coraz bliżej i... tak! Swietnie wyszlo. "Dalej, odbijac!"-krzyczelismy. Ale nic, nie poszlo. Odwracam glowe, a tutaj jednak z drugiej strony druga runda. Z okszykiem wyskoczyłem w gore. Od razu zrobilo się cieplej ;) Tym prostym sposobem ogrzałem się i dobrze zabawiłem, dopóki Metallika nie weszla na scene.

Nagle... KRZYKI! Jest, to The Ecstasy of Gold! "Teraz Creep"-powiedzialem do kolegi. TA DA DA DA DA DA DA! Creeping Death! Tak, boskie rozpoczęcie. I to "dajowanie" ;) Hmmm... Po tej stopie (nie jestem pewien czy to stopa :P) rozpoznaje jakby Bellzy. "Forhom?"-znow do kolegi. I jest! For Whom The Bell Tolls! Darlem ryja, a teraz jestem ciekaw, co bedzie nastepne. Myslalbym, ze Fuel, gdybym nie uslyszal… Ride the Lighting! Now it’s time to die. Spiewalem to z takim przekonaniem, jak nigdy wczesniej. Ale po co umierac, skoro nagle slyszysz “HARVESTER!"? Zdecydowanie to była najciezsza (IMO) piosenka na tym koncercie. The Unforgiven minal w zasadzie na luzie (o ile luzem można nazwac darciem ryja na caly glos, nawet spiewanie melodii piosenki :P). ...And Justice for All! ...I musze wiecej mowic? ;) Po wstepie (perka+bas) poznałbym Devilz Denz, wiec do kumpla-"Devil’s Dance?". Zgadza się ;) Nastepnie tekst koncertu ("Bullshit...") i Disposable Heroes. Gra świateł chyba najlepsza na calym koncercie. DO YOU NEED IT?! YEAH! Faktycznie, potrzebowalem czegos, co mi tak skopie dupe. Nastepne Sanitarium i znow ryk na caly stadion (jak w każdej piosence, ale niektóre maja takie cos... Rozumiecie? ;) Np. "SANITARIUM!" albo "BACK TO THE FRONT!" :) Boski Puppetz. Nareszcie wiem, dlaczego tak domagaja się tej piosenki na koncercie ;) To echo niesiane się po "MASTER! MASTER!"... Lecz nie ma czasu, bo oto... Whiplash! Po nim, na uspokojenie Horsmani dali nam Nothing Else Matters (pozdro bodaj Marmi ;)). Komorki i zapalniczki w gore i caly stadion śpiewający. Czulem się taki zjednoczony z innymi i z zespolem. Boskie :) Kolejna piosenka, także z Black Albumu-Sad But True! Swietne do spiewania i po prostu boskie na koncert. Bawilem się genialnie. One i Enter Sandman – pirotechnika, spiewy i zabawa po prostu PRZEZAJEBISTA! To się nazywa koncert, kurwa! Chlopcy schodza ze sceny, ale ja się nie poddaje. "A Seek, kurwa?!"-wrzeszczymy. Gwizdy i wrzaski-chlopcy musieli się poddac ;) Last Caress, So What! – liczyłem na jeden cover (po cichu na Breadfana ;)), a tu od razu dwa :D No i pozniej Seek, który minal mi potwornie szybko. Wyjscie ze stadionu i koniec zabawy. Przezycie do konca zycia!

Powrot-pol, cierpienie itp. Kark-przewiany i "przeheadbangowany", ale po trzykrotnej dawce baniek, masci ABC i wszelkiego rodzaju srodkow, w sobote byłem jak nowy :D

Mala apelacja: Lars, jak to czytasz, to słuchaj-NIE DOTRZYMAJ SLOWA, CHUJU, TO PRZYJADE DO WAS DO SAN FRANCISCO I BĘDZIE RZEZ ;) Mysle, ze mnie popieracie, co? :)


Pozdrawiam wszystkich, którzy wytrwali-dzieki za uwage.




Relacja by Paweł Nasiadka - Polecam całą stronę Pawła z mnóstwem filmików z koncertu:
metallicainchorzow2008.pl





<p style="text-indent: 15">28-05-2008r 11:15 - wsiadamy do auta we Wrocławiu. Przed nami coś koło 200
kilometrów do Metallicy! Uczucia mieszane (może dlatego, że to nasz
pierwszy koncert, może dlatego, że obawiam się czy nasza Micra da radę
;)). Wyjeżdżamy na A4 i tu pierwsza niespodzianka - Micra spisuje się
świetnie - gnamy po 140 km/h. Dzięki temu koło godziny 13:00 jesteśmy w
Chorzwie.</p>
<p>Tu kolejne miłe zaskoczenie - na stadion po prostu nie da się
nie trafić. Wszystko świetnie oznakowane. Dojeżdżamy do stadionu i tu
okazuje się że nie ma gdzie zaparkować - dobry znak myślę - będzie dużo
typa na koncercie ;)</p>
<p>Ostatecznie jak wielu fanów Metallicy wbijamy się na parking Carefur-a.
</p>
<p>Ok 13:30 docieramy na teren stadionu. Na bilecie stoi, że mamy się
kierować do bramy 1 lub 7. Wybieramy 1 (jak się później okazuje całkiem
niezły wybór). Pod barierkami koczują ludzie - nie ma już szans na miejsca
pod sceną. Z tłumu dobiegają okrzyki w stylu "Kurwa mać Wpuśćcie Nas!!!"
Nieodzowny znak tego, że niedługo otwierają Śląski ;)</p>

<p>Na terenie wokół stadionu masa ludzi. Co 5 minut przybywają kolejni.
Także POLICJA, której zjechało tyle co na mecz piłkarski...
Jak słusznie zauważa jeden z facetów w tłumie "Po cholerę ich tu tylu
zjechało? Przecież to jest koncert jednego zespołu... Nie ma się kto z kim
lać!" Ja jednak jestem zdania, że POLICJA przy obsłudze tak wielkiej
imprezy to dobry pomysł (zwłaszcza, że Panowie kompletnie nie
przeszkadzali...)</p>
<p>15:00 Z tłumu dobiega już dziki krzyk "Kurwa mać! Wpuśćcie Nas!" Jak
ten okrzyk pozostaje bez echa koleś po mojej prawej stronie zaczyna
krzyczeć: "ROZ-JE-BIEMY MIASTO!!! ROZ-JE-BIEMY MIASTO!!!" </p>
<p>...I jak w słynnym filmie akustyczne hasło podziałało ;) Bramki zostały
otwarte!!!!!!!!!!!!!!!</p>
<p>Szał, ścisk i Pan Ochroniarz.... O tym to muszę napisać osobny akapit
;)</p>
<p>Stoimy, ciśniemy a nagle na barierce staje klient... Nie powiem,
postawa OK jak na Ochronę. I nagle zaczyna krzyczeć LUDZIE, BO SIĘ
POŁAMIECIE!!! Znowu słuszna idea, tylko.... facet ma głos jakby 5 minut
wcześniej wcisnęli mu jaja w imadło!!! To oczywiście spowodowało gromki
śmiech tłumu i Ochroniarz ucieka... </p>
<p> Dobra dochodzimy do bramki:</p>
<p>Pierwsza - tylko ogólne sprawdzenie biletu. Dopiero na kolejnej
"sprawdzenie plecaka" itd... To powoduje, że kupiona 5 minut wcześniej
herbatka musi polecieć do kosza... W dupie mam herbatę, pomyślałem, jak
tam za kilkadziesiąt minut będzie METALLICA, a ja mam w torbie APARAT!!!</p>
<p>Przechodząc przez bramki widzę, jak ludzie z pierwszych rzędów lecą po
opaski...</p>
<p>15:10 Stadion.</p>
<p>Wchodzę i staję jak wryty... Na takiej imprezie to jeszcze nie byłem.
Wszystko wydaje się ogromne!</p>

<p>Ok. 18:30</p>
<p>Po kilku godzinach czekania pojawia się pierwszy support. Ostry metal
połączony z fatalnym brzmieniem nieźle daje po bani, ale faceci robią co
mogą i jest już naprawdę zaje...</p>

<p>Następny Mashine Head. Znowu kiepski dźwięk, ale publika przyjmuje ich
naprawdę gorąco. Frontman co chwilę pokrzykuje do ludzi FUCK to FUCK tamto
a publika coraz głośniej reaguje! W tym czasie pod sceną już zabawa się
zaczęła! POGO!!!!!!!</p>

<p>20:50 - publika na sektorach nie może się już doczekać koncertu
(zresztą tak jak my na płycie, którzy klaszczemy i drzemy się na całego
próbując wywołać Metallicę) i robi genialną meksykańską falę... Widok
naprawdę niesamowity!</p>

<p>21:00 Extasy of Gold!</p>
<p>Metallica za moment powinna być na scenie!!!!!!!!! Ja czuję ścisk w
gardle i jak żołądek powoli podchodzi do góry... </p>
<p>W chwili, kiedy to myślę BUM!!!!!!!!! ze sceny dochodzą mnie pierwsze
takty Creeping Death!!! Na stadionie SZAŁ. Lewa strona sektora pod sceną
na ziemi (nie, nie siedzą, tylko tak dali czadu w pierwszych sekundach, że
nie mogli utrzymać równowagi i polecieli jak domino...)! Ludzie powoli
wstają i POGO na całego! W tym momencie dociera do mnie, że jestem tu,
gdzie jeszcze rok temu marzyłem żeby być. Całkowicie oddaję się zabawie...</p>


<p>Drugi kawałek - Bells wiara fantastycznie śpiewa, co zauważa James
i podkręca publikę. To samo przy Devil's Dance czy Enter Sandman.</p>
<p>Przy tej ostatniej, a wcześniej przy ONE ze sceny wybuchają fajerwerki.
Jesteśmy świadkami idealnego show - światła, pirotechnika + doskonała
muzyka + 60 000 zdartych do bólu gardeł!!!</p>

<p>28- maja na scenie w Chorzowie zabrzmiały takie kawałki jak:</p>
<ol style="line-height: 100%">

<a style="color: rgb(255, 255, 255); text-decoration: none" href="video.htm#2">
Creeping Death</a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" target="_self" href="video.htm#3">
For Whom The Bell Tolls</a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#4">
Ride The Lightning</a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#5">
Harvester Of Sorrow </a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#6">
The Unforgiven </a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#7">
...And Justice For All</a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#8">
Devil's Dance </a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#9">
Disposable Heroes</a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#10">
Welcome Home (Sanitarium)</a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#11">
Master Of Puppets</a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#12">
Whiplash </a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#13">
Nothing Else Matters </a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#14">
Sad But True </a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#15">
One</a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#16">
Enter Sandman</a>
-----------------------------------------------------------

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#17">
Last Caress </a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#18">
So What </a>

<a style="text-decoration: none; color: rgb(255, 255, 255)" href="video.htm#19">
Seek and Destroy </a>
</ol>
<p><span style="color: #FFFFFF">Do oglądania KONCERTU ON-LINE
zachęcam wszystkich w
<a style="text-decoration: none; color: #FFFFFF; font-weight: 700" href="video.htm">
Relacji Video!</a></span></p>
<p><span style="color: #FFFFFF">Ok 23:30 koniec. Przed minutą ze sceny
James krzyczał: "POLAND You kick Ass!". Lars dorzucił obietnicę koncertu
już w 2009r! Zespół macha do publiki otrzymaną przed sekundą flagą
Polski!!!</span></p>
<p><span style="color: #FFFFFF">Nie mogę mówić, boli mnie dosłownie
wszystko, ale tzw. BANAN nie schodzi z twarzy ani mnie ani mojej Justynie
;)</span></p>
<p><span style="color: #FFFFFF">Do bram na raz próbuje się wcisnąć 60 000
ludzi, co wygląda mniej więcej tak jak na poniższych fotkach.</span></p>

<p align="center">
<span style="color: #FFFFFF; font-weight: 700">Za rok jedziemy obowiązkowo
znowu!!!
</span><span style="color: #FFFFFF">(Lars ze sceny
zapowiedział koncert promujący nowy album w Polsce właśnie za rok!)</span></p>






Relacja by Hirek Wrona




Występ metalowych gigantów okazał sie dawką nieprawdopodobnej, pozytywnej energii i wspaniałego muzycznego spektaklu.
Nieprzypadkowo Amerykanie wybrali Polskę na poczatek swojej trasy koncertowej. Tu mogą liczyć na wspaniałą publiczność, która jest już z nimi od 20 lat (wówczas odbył sie pierwszy koncert Metalliki w katowickim Spodku).
I tym razem 60 tys. ludzi nie zawiodło zespołu: polska flaga, żywiołowa reakcja, wspólne śpiewanie i niesamowita atmosfera. Do tego koncert był znakomicie zorganizowany i co dla widzów najważniejsze ewakuacja po była wyjątkowo szybka.
Nie można zapomnieć, że zespół przyjechal do Katowic już w poniedziałek na próbę generalną. I już pierwszego dnia - przed północą - Lars "zerwał" się ochronie by pobiegać sobie po parku wokół Stadionu Śląskiego. Ludie odpowiedzialni za bezpieczeństwo omal nie przypłacili całej akcji atakiem serca. Podobnie jak dzien później, kiedy to Kirk Hammett "wyszedł" sobie sam bez ochrony do pobliskiego hipermarketu kupić trampki na siłownię... Kilku fanów dostało nieoczekiwana szansę zrobienia sobie fotki z gwiazdą. Ciekawe, że jeszcze niedawno Metallika znana byla z innych ekscesów. To chyba już przeszłość - i niech nie wracają już wiecej do alkoholu i narkotyków.
A wracając do próby to przez szacunek dla polskich fanów, zagrali dzień wcześniej na próbie generalnej tak jak na koncercie i wszystko sprawdzali kilkakrotnie by nie bylo żadnych problemów podczas występu. Nie oszczędzono również na fajerwerkach (podczas testu dzień wcześniej poszło z ogniem i dymem 20 tys. dolarów), a wszystko po to by polscy fani wyszli z koncertu zadowoleni.
Pomimo, że dla wielu osób występ Metalliki nie był zaskoczeniem (przewidywalna tracklista) to jednak uważam, że energetycznie zespół postawił bardzo wysoko poprzeczkę przed tegorocznymi występmi gwiazd w Polsce. Czy Carlos Santana, Bob Dylan, Eric Clapton, Nelly Furtado, Kraftwerk oraz gwiazdy Opene'ra przekaża podobną energię? Trzeba chwilę poczekać.
Najbliższa szansa 7 czerwca na koncercie Boba Dylana (biletów już nie ma).
Pozdrawiam








Relacja by mss (Sylwia Urban)




Chociaż od zakupu biletu minęło sporo czasu, a koncert zbliżał się wielkimi krokami, nie czułam zbytniej ekscytacji, że już niedługo pojawię się na występie wielkiej Metalliki. Wielkiej, bo jak tu inaczej określić zespół, trafiający do miliardów ludzi, mający na swoim koncie 100 milionów sprzedanych albumów (w tym debiutowy "Kill'em All", genialny "Ride The Lightning", dojrzałe dzieło "Master Of Puppets", "And Justice For All" i wreszcie jeden z najbardziej rozpoznawalnych - "Metallica", zwany "Czarnym Albumem") i masę koncertów?
Po raz pierwszy grupa odwiedziła Polskę w lutym 1987. roku oblegając katowicki Spodek. Cztery lata później w sierpniu podbili Stadion Śląski, we wrześniu 1996.r ponownie Spodek, w 1999.r warszawski stadion Gwardii i wreszcie w 2004.r po raz drugi przybyli na Stadion na Śląsku. 28 maja Czterej Jeźdźcy zawitali do Polski po raz szósty. To wydarzenie w Chorzowie miało być jednym z najbardziej wyczekiwanych w 2008. roku. Było?

Wczesnym, słonecznym porankiem wyruszyliśmy z Krakowa. Zmęczenie i niewyspanie dawało się we znaki podczas nudnej, prawie dwugodzinnej podróży. Kiedy dotarliśmy na parking znajdujący się niedaleko chorzowskiego stadionu, bez namysłu ruszyliśmy w kierunku obiektu. Mimo dość wczesnej godziny dało się zauważyć sporo ludzi. Co chwilę dostrzegałam osoby w ciemnych koszulkach z napisem "Metallica" (a, to dziwne). Spojrzałam na bilet, aby upewnić się co do numerów bram, którymi mogliśmy wejść: 1, 7.

Zdecydowaliśmy się na tę drugą ze względu na mniejszą ilość osób czekających pod nią. Spokojnie usiedliśmy wśród tłumu. Było kilka minut po 11:00. "Hej, jeszcze tylko cztery godziny!" - pocieszył siedzący obok kolega. Może wydawać się to dziwne, ale wcale mnie ten fakt tak nie niepokoił. Przecież siedzę, mam wokół sporo miejsca - czego chcieć więcej? Cóż, życie nie zawsze jest łatwe. Gromada ludzi nagle wstała, dziwnie czymś zaniepokojona, po czym podeszła do oddzielającej bramy taśmy. Niespodziewanie wszyscy biegiem ruszyli do przodu, powstał wielki ścisk i gwar. Fałszywy alarm. Czekało mnie stanie ponad trzy godziny w tłumie, w którym miałam nieco ograniczone możliwości ruchowe. Nie sposób jednak było narzekać na nudę. Ludzie fantastycznie umilali sobie nawzajem czas głupimi, absurdalnymi i ironicznymi odzywkami. Przykładem może być zbiorowe skandowanie: "Metallica! Metallica! Machine Head! Machine Head! M jak Miłość! Mandaryna!". Moim faworytem jednak zostanie pewna dziewczyna, która zorientowała się, że zapomniała wziąć biletu od swojego ojca. Poprosiła go, by podał jej świstek papieru przez grupę otaczających ją ludzi. Iście genialny plan.

Tuż przed czasem otwarcia bram, około w pół do trzeciej, zaczęło robić się naprawdę gorąco. I to nie tylko w dosłownym tego słowa znaczeniu. Tłum kiwał się to do przodu, to do tyłu, to na boki. Dobiegały mnie co chwilę różne wiązanki przekleństw zwracające się do ludzi wywołujących zamęt. Ochroniarzy przy bramkach również nie oszczędzono. Bo czemu tu się dziwić? Zmęczenie i niezbyt dobre samopoczucie dawało o sobie znać wszystkim obecnym, a ochrona niepotrzebnie przedłużała czas oczekiwana. Wreszcie zaczęto wpuszczać. Poczułam ogromną ulgę, kiedy wydostałam się z tego ścisku. Niestety cała nasza grupa się pogubiła, w związku z czym tylko nieliczni mieli szansę otrzymania opasek, pozwalających na wejście do tzw. "snake pitu" (sektoru pod sceną).

Kiedy weszłam na stadion ogarnęło mnie dziwne uczucie. Mnóstwo ludzi czekających na występ ich ulubionego zespołu - w tym ja. To pierwszy mój koncert. Nie wiem czy do końca zdawałam sobie sprawę, gdzie dokładnie się znajduję. Towarzyszyła mi ogromna radość. Cztery godziny stania w upale, w ścisku - o wszystkim zapomniałam w ciągu kilku sekund.
Do występu Metalliki zostało około pięciu godzin. Wraz ze znajomymi zajęłam miejsce z tyłu płyty. Wszyscy siedzieli bądź leżeli. Poświęcili czas na krótki odpoczynek i zregenerowanie sił. Dość szybko zleciał czas do pierwszego supportu.

Mnemic. Zespół do tej pory mi nieznany. Swoim występem ani nie zachwycił, ani nie zniechęcił. Następnie kolej na Machine Head. Grupę znałam jedynie ze słyszenia, nigdy nie przywiązywałam się zbytnio do ich twórczości. Część publiki natomiast wyrażała większe zainteresowanie - świetnie się bawiła. Oba "zespoły wspomagające" wystąpiły każdy po jednej godzinie. Czas na przygotowanie sprzętu "gwiazdy wieczoru". Strojenie perkusji, gitar i poświęcenie czasu na inne techniczne sprawy.

Z głośników wreszcie zaczęły wydobywać się dźwięki legendarnego utworu AC/DC "It's a long way to the top if you wanna rock'n'roll". Każdy obecny wiedział, co oznacza jego włączenie. Koncerty Metalliki bowiem rozpoczynano zawsze tym kawałkiem. Następnie puszczono emocjonujący, tradycyjny "hymn" koncertowy Jeźdźców - "Ecstasy of Gold" skomponowany przez Ennio Morricone. Ludzie ronili łzy, klaskali, gwizdali, nucili dźwięki kompozycji. Wypatrywaliśmy na scenie już tylko czterech postaci.. Krzyki i oklaski stopniowo nasilały się pod koniec utworu włoskiego kompozytora. Cztery uderzenia… i jest! "Creeping Death" na otwarcie gigu. Ostre początkowe riffy doskonale rozbudziły tłum. Refren James pozwolił śpiewać samym fanom, wszyscy doskonale spisali się w tej roli. Szybkie, energiczne solo zagrane przez Kirka podsyciło atmosferę przed momentem, w którym to publika zawsze na koncertach przejmowała inicjatywę. Chwila, podczas której słychać jedynie sam bas, perkusję i "die!" rozchodzące się na cały stadion. Hetfield wreszcie wita się z Polakami, zapewniając, że świetnie nas znów widzieć. Solo basisty i "For whom the Bell tolls" z drugiej płyty pt. "Ride The Lightning". Dwie minuty ciężkich riffów i zwrotka odśpiewana zarówno przez Jamesa jak i polskich fanów. Po zakończeniu Hetfield upewnił się czy bawimy się dobrze, podejmując kolejny dialog. Następnym utworem był "Ride the Lightning" - duże, jednak bardzo pozytywne zaskoczenie z mojej strony. Nie spodziewałam się wykonania tego utworu. Energiczne, mocne partie gitarowe z fantastycznym solo (nie tak wspaniale jednak wykonanym przez Kirka tamtego wieczoru). W czasie "Ride'a" Overkillowcy (członkowie oficjalnego polskiego fanklubu) rozwinęli ogromną (bo około 40-metrową) flagę z napisem "We are for you, you are for us", która nie umknęła chłopakom z zespołu. Hetfield nie ukrywał zaskoczenia.

Rozpoczęli "Harvester of sorrow". Kolejna niespodzianka, o której mogłam jedynie pomarzyć. Nadszedł czas na ostudzenie nieco emocji - ballada pt. "Unforgiven". Wspaniała, emocjonująca i wprowadzająca charakterystyczną atmosferę kompozycja, którą James rozpoczął krótkim solo na gitarze akustycznej. Utwór cięzki już wokalnie dla Hetfielda, wykonany jednak poprawnie. Później niespodziewane "..And Justice For All" z płyty o tym samym tytule. Utwór niesamowicie wypada na żywo. Jeden z moich ulubionych w całym dorobku Metalliki. Aby odświezyć nieco klimat zespoł zdecydował się tym razem na "Devil's Dance" z '97. roku. Przyznam, że miałam szczęście usłyszeć go na żywo, gdyż Metallica dosyć rzadko wykonuje "diabelski taniec". "Disposable Heroes!" - krzyknął James. Zmienili repertuar na ten z '86. roku. "Master of puppets" to dzieło dzieł, doskonałe w każdym calu. Gitarzyści idealnie spisali się w graniu ciężkich, "mięsistych" riffów.

Kontynuacją płyty był "Welcome home (sanitarium)". Emocjonująca ballada, z mocnymi przejściami i ciekawą warstą liryczną, traktującą o zniewoleniu. Po zakończeniu czas na tytułową kompozycję tego albumu. Refren utworu odśpiewany przez 60 tysięcy gardeł wydawał się być słyszany na całą Polskę. Ostry, ciężki, surowy kawałek to już tradycja koncertów. Cofnijmy się do roku '83, do debiutu zespołu. Panowie powrócili na stare śmieci i wykonali "Whiplash". Zdecydowanie mój faworyt na całym koncercie. Szaleństwo i zabawa wówczas były ogromne, a energia, jaka emanowała od Jamesa nieziemska. "Kill'em All" - to jest to! Chwila ciszy i pierwsze dźwięki intro "Nothing Else Matters", niewątpliwie najbardziej rozpoznawalnego dzieła zespołu. Unoszące się ku górze zapalniczki, piękna warstwa muzyczna i ponad 60 tysięcy fanów śpiewających cały utwór. Cały, co do jednego słowa. Niezapomniane uczucie. "Sad but true", podobnie jak poprzednie wykonanie, pochodzi z "Czarnego Albumu". Na żywo wręcz miażdżyła swoją cieżkością i mocą. Jedyny utwór, na którym widziałam członków Metalliki na żywo, biegających po scenie, a nie z telebimów. Wszystko za sprawą kolegi, który zechciał wziąć mnie na swoje ramiona (za co pewnie będę mu wdzięczna do końca życia). Wreszcie mogłam ujrzeć wszystkich moich idoli na raz w miarę z bliska.

Powrót do "...And Justice For All", bowiem następnym utworem okazał się "One" - inspiracja filmem D. Trumbo "Johny poszedł na wojnę" (org. "Johny got his gun"). Na stadionie słychać huki, trzaski i strzały - puszczone z taśmy symbolizowały wojnę. Piosenkę rozpoczęły spokojne, klimatyczne partie gitarowe. Druga część to szybkie, ciągle zmieniające się riffy, wzbogacane fantastycznym solo Hammetta. Całą kompozycję urozmaicał pokaz fajerwerków, które nie ustawały aż do kolejnego kawałka znów z "Czarnego Albumu". Przy "Enter Sandman" Polacy wykrzyczeli cały refren wraz z Hetfieldem. Zabawa na płycie zdecydowanie była przednia.

Podczas kolejnego utworu James "miał coś do powiedzenia" (org. słowa "I've got something to say..."). "Last Caress" w oryginale został napisany przez grupę "Misfits", jednak wykonany przez panów z Kalifornii brzmiał wcale nie gorzej. Kolejnym coverem okazał się "So what". Na nowo rozbawił publiczność, która tuż po jego skończeniu domagała się bisów, jednak James rzucił tylko krótkie "Dziękuję, dobranoc!". Tłum natychmiast się wzburzył i począł gwizdać i wyrażać we wszelaki sposób swoje niezadowolenie. Tak, żarty niewątpliwie trzymały się Hetfielda. Po krótkim dialogu z publicznością, w czasie której lider upewniał się, czy kiedykolwiek słuchaliśmy ich pierwszej płyty pt. "Kill'em All", usłyszeliśmy gitarowe wejście do "Seek and destroy" z tego właśnie albumu. Mimo, że był to już 18. utwór z kolei Polacy nie wyglądani ani trochę na zmęczonych. Metallica mogła śmiało na nas liczyć w kwestii wokalnej. "Seek'iem" kwartet z San Francisco zakończył chorzowską setlistę.

Skandowanie słowa "Metallica" nie ustawało ani na moment. Słychać było burzę krzyków i oklasków. James pożegnał się z nami dziękując i zapewniając, że "skopaliśmy im tyłki". Kirk dorzucił od siebie parę ciepłych słów, Robert podziękował w innym języku. A Lars? Cóż.. obiecał, że przyjadą za rok, już z nowym albumem. Co wyniknie z tych obietnic? Nie łudziłabym się za bardzo, choć gdzieś w środku mam nadzieję, że mówił prawdę. Na koniec gigu Jeźdźcy rozrzucili jeszcze parę(naście) kostek i perkusyjnych pałeczek. Fani domagali się bisów, zespół jednak na scenie już się nie pojawił.


Wreszcie po zakończeniu koncertu udało mi się znaleźć resztę znajomych. Wymienilismy między sobą refleksje na temat świetności występu. Wróciliśmy do naszego busa, którego, muszę przyznać, niełatwo było znaleźć. Śląsk tonął w korkach. Chorzów i Katowice zapełniali szczęśliwi i usatysfakcjonowali metalowcy.



Minęła północ, kiedy ruszyliśmy spod parkingu. Ból w nogach i w karku mocno dawał się we znaki. Czułam ogromne zmęczenie, a przy tym byłam niesamowicie podekscydowana i szczęśliwa. Ziściło się właśnie jedno z największych moich marzeń. Nie żałowałam ani jednej spędzonej chwili, ani jednej wydanej złotówki. Metallica udowodniła tamtej nocy wiele rzeczy. Mimo wieku doskonale spisują się na scenie. Pokazali, że ciężko znaleźć drugi taki zespół, jaki tworzą oni. Bo tak się właśnie gra koncerty!




Setlista:
Creeping Death
For Whom The Bell Tolls
Ride The Lightning
Harvester of Sorrow
The Unforgiven
...And Justice For All
Devil's Dance
Disposable Heroes
Welcome Home (Sanitarium)
Master Of Puppets
Whiplash
Nothing Else Matters
Sad But True
One
Enter Sandman
- - - - -
Last Caress
So What
Seek and Destroy









<p align="center">Amat3uR
& ToMek 'Cause We're Metallica
</p>

Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak